SOS dla polskich koni
- Szczegóły
- Opublikowano: czwartek, 18, październik 2012 13:29
Polska jest liderem na rynku koniny w Europie. Większości Polaków trudno uwierzyć w ten fakt. Niewiele osób zadaje sobie pytanie: co się dzieje z końmi, które z racji swojego wieku nie mogą już dłużej pracować? Chodzić pod siodłem? Skończyły karierę sportową? Ciągnąć bryczki po zabytkowych częściach miast? Czy wozić turystów do Morskiego Oka...?
Ogromna większość koni, które nam – ludziom – kiedyś służyły, jest sprzedawana na rzeź. Niestety w ostatnich latach zwiększyła się również liczba koni hodowanych na mięso. Co roku eksportowanych jest około 50 tysięcy zwierząt. Konie przeważnie nie jadą do polskich ubojni, bo u nas konina nie jest popularna, ale do zagranicznych – głównie włoskich. Rzeźnie te są oddalone o kilka tysięcy kilometrów! Konie jadą do nich żywe, ale nie wszystkie takie docierają.
Dramat zaczyna się już na początku – na targu, gdzie Włosi skupują zwierzęta. Większość targów nie spełnia określonych przepisami norm, brakuje ramp, utwardzonego podłoża, miejsc pojenia zwierząt, jak też opieki weterynaryjnej. Niestety nie to jest najgorsze w tych miejscach. Najokrutniejszy jest CZŁOWIEK! Konie są bite, rażone prądem, upychane na siłę do przepełnionych tir-ów. Do jednej przegrody – o ile takie są w ciężarówce – upychane są po dwa-trzy konie zamiast jednego, źrebaki i kucyki pomiędzy konie dorosłe ważące po 500 kg, ranne zwierzęta pomiędzy zdrowe. W autach brakuje wyściółki, często jest to tylko goła, metalowa podłoga, która gdy jest mokra staje się bardzo śliska. Wszystko to powoduje u zwierząt olbrzymi stres, intuicyjnie wiedzą, że dzieje się coś złego, są przerażone. Upchane, pobite, poniżone. Oblepione odchodami, głodne i odwodnione... rozpoczynają drogę przez piekło.
Transport trwa kilkadziesiąt godzin. Trasa wiedzie z Polski przez Czechy, Słowację, Węgry, Słowenię, a następnie do Włoch. Ta droga pozwala uniknąć zaostrzonych kontroli weterynaryjnych na terenie Austrii. Konie w przyczepach często tracą równowagę i upadają, nie są w stanie podnieść się same w jadącym pojeździe i są tratowane przez pozostałych towarzyszy niedoli. Zwierzęta podróżują kilkadziesiąt godzin bez postoju, jedzenia i wody. Łamią kończyny, ranią się o wystające, metalowe pręty. Po przybyciu na miejsce martwe konie są wyciągane z ciężarówek łańcuchami, a ranne poddawane brutalnemu traktowaniu i zmuszane do wstania. Te co przeżyły idą na ubój...
Codziennie z Polski wyruszają kolejne transporty z następnymi końmi. Co jakiś czas odbywają się kolejne targi.
Z dnia na dzień rośnie grupa ludzi, którzy powiedzieli dość! I domagają się skreślenia konia z listy zwierząt rzeźnych, a umieszczenia go na liście zwierząt towarzyszących człowiekowi. Jest duża liczba organizacji prozwierzęcych, które zajmują się ratowaniem i wykupem koni. Powstała akcja protestacyjna pod nazwą „STOP SKARYSZEW” (miejscowość „słynąca” z organizowania końskich targów – Wstępów) www.stop-skaryszew.pl. Są organizowane różne akcje mające na celu tylko jedno – powstrzymanie tego horroru!
Każdy z Was może podpisać petycję www.stop-skaryszew.pl/index.php/pl/do-pobrania/petycja, poprosić o to znajomych, sąsiadów i przynieść do naszej siedziby, podpisać ją u nas lub wysłać na podany na wyżej wymienionej stronie adres. Zachęcamy do czynnego uczestnictwa w tej walce, którą – mam głęboką nadzieję, kiedyś wszyscy razem wygramy..